Intryguje mnie pogląd wyrażony przez Michela Houellebecqa, który pisze: “Wszystko jest kiczem. Muzyka jako taka jest kiczem; sztuka jest kiczem, literatura sama w sobie jest kiczem. Wszelka emocja jest kiczem, praktycznie z definicji; ale także wszelka refleksja, a nawet, w pewnym sensie, każde działanie. Jedyna rzecz, która absolutnie nie jest kiczem, to nicość.” (Michel Houellebecq – Możliwości wyspy) Jestem artystą, a mimo to muszę przyznać, że Houellebecq ujął w tej wypowiedzi moje własne przeczucie co do sztuki, jej celowości i głębi przekazu. Cóż więc pozostaje artyście jak nie redukcja całej twórczości do granic, poza którymi o żadnej twórczości nie może być mowy?

Od kilku lat konsekwentnie odzieram moje obraz ze szczegółów, z fabuły, z odniesień do świata zewnętrznego. Jedynym punktem odniesienia stała się dla mnie medytacja. Samatha – medytacja ciszy, medytacja mająca na celu uspokojenie myśli i ześrodkowanie jej na jednym wybranym elemencie, aż do całkowitej absorpcji umysłu przez ten element, aż do całkowitego zjednoczenia się z tym elementem.  To właśnie do takiej medytacji odwołuje się ten cykl obrazów i to stąd wynika tak daleko posunięta redukcja kolorów, elementów przedstawieniowych i kształtów.


Tym razem ponownie chciałbym zaprosić Was na krótki spacer po wystawie moich prac w Galerii 101 Projekt. Tych kilka niepublikowanych wcześniej zdjęć relacjonuje to, co nazywamy oprowadzaniem autorskim po wystawie. Jakoś nie starczyło na to czasu w trakcie wernisażu, a zainteresowanie odwiedzających wystawę skłoniło nas do podjęcia próby opowiedzenia historii powstania obrazów, inspiracji i ukrytych za palijskimi nazwami znaczeń.