Jean Fouquet, Madonna z Melun, ok. 1450 r.

Jean Fouquet, Madonna z Melun, ok. 1450 r.

Anioły i Demony

Czy rzeczywiście mroczne siły zawładnęły umysłem autora świętego obrazu?

Jedna z moich podróży do Włoch niemal w całości poświęcona była toskańskim muzeom prezentującym sztukę dawną. I choć dziś nie będę zajmował się żadnym z obozów, które można znaleźć w muzeach Toskanii, to wspominam tę podróż, bo właśnie wtedy uzmysłowiłem sobie, że wraz z końcem średniowiecza malarstwo zachodnie zatraciło zdolność przedstawiania świata duchowego. Możemy zachwycać się sztuką renesansu i sztuką wieków późniejszych, ale nie zauważymy w nich niczego transcendentalnego, niczego, co miałoby siłę przenikania przez skostniałą świadomość i docierania do duszy.

Dziś kilka słów Dyptyku z Melun znanym jako Madonna z Dzieciątkiem wśród Aniołów lub Dyptyk Etienne’a Chevaliera, którego autorem jest francuski malarz Jean Fouquet. Na tle innych obrazów religijnych ten jest wyjątkowy, a jego symbolika zupełnie zaskakująca. Zresztą tak naprawdę nie zajmę się dyptykiem a jedynie jego prawą częścią, czyli właśnie wizerunkiem Madonny.

Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem to dzieło zachwyciło mnie ono niezwykłą, całkowicie zniewalającą urodą oraz przedstawieniem postaci w sposób zrywający z jakimikolwiek odwołaniami do rzeczywistości i to mimo rezygnacji z dość popularnych sztuczek w obrazowaniu rzeczy nadprzyrodzonych polegających na wykorzystaniu niebiańskiego światła, aureol i tronów stojących na obłokach oraz podobnego typu fruwadeł, nadużywanych nawet dziś w tzw. realizmie magicznym. Obraz Madonny z Melun emanuje za to dziwnym, niespotykanym na innych malarskich przedstawieniach blaskiem bijącym z nienaturalnie alabastrowej skóry Madonny i Dzieciątka, kompozycją tła bardziej nawiązującą do wydawałoby się współczesnych wzorów tkanin dekoracyjnych niż średniowiecznej tradycji przedstawiania istot niebieskich. Nie rozumiałem tego dzieła, nie potrafiłem odczytać ukrytych w nim znaczeń, ale i tak mnie fascynował. Teraz, kiedy z wolna rozszyfrowuję jego symbolikę, fascynuje mnie jeszcze bardziej. Wydaje mi się, że władza tego obrazu nad moim umysłem jest niemal demoniczna. Demoniczna? Tak, właśnie demoniczna.

Obraz powstał w roku około roku 1450, ale nawet dziś wydaje się dziełem współczesnym, namalowanym na wskroś nowocześnie, co więcej, łamiącym wszystkie schematy średniowiecznego malarstwa sakralnego, a jednak będącym też kwintesencją duchowości w jej niebiańskim ale i nieco piekielnym wymiarze. Jak rzadko które średniowieczne dzieło o charakterze religijnym, obraz wzbudzał wiele kontrowersji. Uważa się, że pierwowzorem postaci Madonny jest Agnès Sorel, która była kochanką zleceniodawcy dzieła Etienne’a Chevaliera oraz metresą króla Karola VII, była więc kobietą lekkich obyczajów, a przynajmniej o nie najlepszej reputacji. Jej wybór na pierwowzór Madonny wzbudzał najwiecej kontrowersji. Innym przewrotym elementem tego dzieła jest odsłonięta pierś Madonny, co w średniowieczu samo w sobie nie było niczym obrazoburczym. W ikonografii Madonny karmiąca Jezusa Matka Boska zawsze przedstawiana była z odsłoniętą prawą piersią, co symbolizowało macierzyństwo. Jean Fouquet odsłonił jednak pierś lewą, co w średniowieczu a nawet w późniejszym renesansie było wyraźnym symbolem wpływu diabła. Dodając do tego fakt, że postaci aniołków – cherubinów i serafinów występują tu w kolorach przypisywanych częściej diabłu niż istotom niebieskim – niebieskosinym i krwistoczerwonym uzyskujemy działo niejednoznaczne, wymykające się ocenie, którego zniewalającego uroku można dopatrywać się albo w niebiańskim temacie obrazu i niezwykłej maestrii jego twórcy, albo faustowskim wpływie mrocznych sił wynoszących to dzieło ponad przeciętność tradycyjnego malarstwa sakralnego.

Czy Twoim umysłem ten obraz też już zawładnął?…