Sumie-e
Malarstwo tuszem na papierze

Z cyklu – co mnie inspiruje w malarstwie.

No tak, obiecałem, że od czasu do czasu opowiem Wam o historii sztuki, może nie tyle o historii w ujęciu akademickim ile o sztuce, która mnie samego inspiruje, czasem prowokując jakieś działanie twórcze, a czasem jak w przypadku dzisiejszego tematu do zanurzenia się w filozofii Zen – stamtąd już tylko krok do zostania buddyjskim mnichem, ale może to będzie temat na inne spotkanie.
Dziś chce Wam opowiedzieć o prostocie i ekspresji charakterystycznej dla Zen, która w sztuce odnalazła odzwierciedlenie w stylu nazwanym Sumie-e.
Styl ten zapoczątkowali na przełomie VII i VIII wieku mnisi chińskiej szkoły chan (jap. zen), malując misternie konstruowane za pomocą prostych kresek górskie pejzaże emanujące spokojem.
Jednak swój prawdziwy rozkwit sumie-e przeżyło w Japonii w okresie Kamakura (1185-1333). Skomplikowane naturalistyczne sceny przedstawiające potęgę gór i małość człowieka ustąpiły ekspresyjnym, dynamicznym jak cięcie japońskiego miecza pociągnięciom pędzla i obrazom zredukowanym do kilku szczegółów – zamiast rozbudowanych pejzaży pojawiają się motywy kwiatów, owadów, pojedynczych liści.
W sumie-e czerń jest symbolem prostoty i dyscypliny, a jej wyłączne wykorzystanie wymaga od artysty niezwykłych umiejętności operowania monochromatycznymi odcieniami. Malowanie w tym stylu wymaga skupienia i wrażliwości na piękno natury i może właśnie dlatego często postrzegane jako forma medytacji.
Z sumie-e zetknąłem już we wczesnych latach 90 XX wieku na studiach w Paryżu. Fascynacja akwarelą, którą odziedziczyłem po mojej mamie malującej wspaniałe, świetliście kolorowe przestawienia kwiatów, ustąpiła fascynacji monochromatycznym malarstwem tuszem na papierze. Moje pierwsze obrazy charakteryzowały się użyciem jednego tylko koloru i choć w moim przypadku był to niebieski, to nawiązania do sumie-e były dla mnie oczywiste. Także dzisiaj większość moich obrazów to przedstawienia monochromatyczne, oszczędne zarówno w kolorze jak i w formie. Sumie-e jest więc tym rodzajem sztuki, który wywarł na mnie największe wrażenie i odcisnął piętno, które zapewne towarzyszyć mi będzie do ostatniego obrazu.

(zdjęcia z internetu)